środa, 24 sierpnia 2011

Przereklamowany Łagów

Z Wolsztyna pojechaliśmy do Łagowa. Z racji, że wybieraliśmy się tam od kilku lat spodziewałam się czegoś więcej. Na zdjęciach zamek wygląda okazale i jakoś nigdy do mnie nie chciało dotrzeć, że do "zwiedzenia" jest tam właściwie tylko wieża. W dodatku wejście do wieży jest po PRL-owskiej klatce schodowej (chociaż to pewnie lepiej, bo z moim lękiem wysokości i tak miałam kłopot, żeby zejść z najwyższego, oryginalnego fragmentu wieży z Idą w chuście).
Widok z wieży rzeczywiście ładny, zwłaszcza kolor jeziora zupełnie niesamowity, ale, to wszystko zupełnie niewarte jechania tylu kilometrów. To, że w turystycznej miejscowości, w której jest taki zamek nie ma nawet małego muzeum związanego z jego historią nie mogę zrozumieć. Że zamku nie można zwiedzać rozumiem, za coś trzeba żyć, ale żeby nie było zupełnie nic? Mi się nie podobało.
Chłopacy weszli na wieżę bez problemu, przy zejściu dostarczyli nam jednak sporo emocji. Igor kazał się nieść, a Jurek wykazywał się brawurą, która doprowadzała mnie do rozpaczy. Ida krzyczała, bo obudziła się na wieży, a tam jej nakarmić nie mogłam.
O wiele lepsze wrażenie zrobił na nas gród. No w każdym razie wały, które po wczesnośredniowiecznym grodzie pozostały. Znajdują się one w rezerwacie przyrody, więc spacer do nich i po nich jest bardzo przyjemny - wspięcie się na wzgórze nie jest trudne, jednak wejście do środka grodu nie jest łatwe, lub wręcz niemożliwe. Jeżeli po coś warto tam jechać, to po to, by poczuć powiew historii na wałach. Potrzeba do tego jednak bardzo dużo wyobraźni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz